Módlmy się o pełność i radość nieba duszy... Dlaczego pełność nieba jest nad radością nieba; hipokryzja wiernych, bez pojednania, nie ma przebaczenia -Teolog: J.P.L. Lubek Z kazań o niebie, wygłaszanych przy róznych okazjach, dowiadujemy się, że szczęście, które Bóg nam przygotował, jest zupełne. Polega ono na oglądaniu i posiadaniu Boga. Szczęścia tego ani rozum ludzki, ani tym bardziej mowa naszą nie potrafi opisać (w teraźniejszym ciele - Lubek). >>>Pełność<<< tego szczęścia ma jeszcze i tę/tą ważna cechę, że nie ma obawy jego utraty. Poznanie Boga, do którego dochodzimy teraz przez cień naszej wiary, stanowi już tu na ziemi zródlo szczęścia prawdziwego. Korona tego szczęścia będzie poznanie Bożej istoty w świetle chwały wiekuistej. Pierwszym stopniem szczęścia niebieskiego będzie oglądanie Boga. W niektórych kazaniach odnajdujemy także informację o róznicach w intensywności przeżywania szczęścia w niebie. Tak więc, chociaż zródlo szczęścia w niebie jest dla wszystkich jedno, bo jest nim jeden i ten sam Bóg, to jednak w tym szczęściu jest mnóstwo stopni. Doskonała sprawiedliwość Bożą (raczej nie istnieje na ziemi, zobacz eccc.gov.kh the khmer rouge trials, its a total joke - Lubek) bierze pod uwagę dobrowolność naszej miłości. Aby nas uszczęśliwić w niebie, Bóg daje równo tyle, ile wymaga nasze pragnienie zjednoczenia się z Nim. Chociaż wszyscy będą oglądali w niebie oblicze Stwórcy bez zasłony, to jednak samo to oglądanie będzie dla jednych jaśniejsze, doskonalsze, bliższe niż dla innych. Odpowiednio do stopnia poznania, nastąpi u jednych większe niż u innych upodobnienie się do Boga i na tej podstawie udzielać się będzie miłość Bożą jednym duszom w większym stopniu, a innym znowu w mniejszym stopniu. Wszystko będzie zależało od stopnia miłości, w jakim była dusza ludzką przy końcu swego ziemskiego życia. To jest błąd teologiczny, nie wystarczy tylko przy końcu życia się nawrócic, całe życie się liczy i Bóg mierzy ile zła było kontra dobego. Po prostu na wagę się wymierzy. (ks. Włos 1990, Bazylika Świętego Jacka / encyclopediasupreme.org/valentine/balanceofloveandmoney.jpg) łaska jest nawrócic się na końcu i dostać viaticum/wiatyk (ostatnie namaszczenie chorych). Polskie słowo „wiatyk” pochodzi od łacińskiego zwrotu in viam, który można przetłumaczyć: „na drogę”. A zatem jest to Komunia św. (pokarm duchowy) na „ostatnią drogę” (drogę do wieczności), jaką przyjmuje umierający wierny. Wiatyku udziela się wtedy, gdy życie chrześcijanina, szczególnie katolika (też prawosławnego) osiąga swój kres; gdy kończy on swoje ziemskie życie. To jest ok, ale w kończącym się etapie życia przeżytego jest konieczne do zbawienia. Czcigodna Wanda Nida mówi że sakrament ostatniego namaszczenie chorych jest błogosławieństwem i łaska i nie można liczyć na nią akurat na końcu życia i że specjalnie ksiądz będzie na ciebie czekał. A śmierć przychodzi z nienacka, jak złodziej. Jutro nam nie jest obiecane. Remember that tomorrow is not promised to us! James 4:13-15 Jak mówił Metodist i Wesleyan doktor teologii Joseph Agar Beet (i nie tylko on, ja i inny to też zawsze powtarzamy): Żyjesz całe życie jak to mówia w narodzie: Hulaj Duszo, Piekła Nie Ma... A potem jak przyjdzie koza do woza, jak rachunek sumienia trzeba zrobić to się oczy otwierają. Bo jak trwoga, to do Boga mówila czcigodną Wanda Nida. Mamy się neutralnemu Bogu niewidocznemu spowiadać przez jakiegoś durniego księdza i prosić o przebaczenie a z bratem i siostra się nie najpierw pojednaliśmy... Najpierw się z bratem i siostra pojednaj, potem się Bogu wyspowiadaj... Obłudniku, mówisz że kochasz Boga którego nie widzisz (bo jest duchem) a brata i siostrę którego/którą widzisz masz gdzieś gdzie słońce nie dochodzi, w czterech literach... To jest czysta (wiki)hypokryzja!!!